Historyczny kalendarz

Erazm Otwinowski wyrwał katolickiemu celebransowi monstrancję, rzucił ją na ziemię i podeptał. Swój czyn argumentował słusznym przekonaniem, że procesja tzw. „Bożego ciała\" ubliżała Bogu.

Data: 1564.06.11

Ponieważ jak nasz kraj długi i szeroki rzymscy katolicy manifestują dziś kult swego wafelkowego bożka, warto przypomnieć \\\\\\\"incydent lubelski\\\\\\\" z 1564 r. z udziałem Erazma Otwinowskiego, poety i działacza reformacyjnego: W 1564 roku, a więc jeszcze przed uchwalenie konfederacji warszawskiej, podczas procesji Bożego Ciała w Lublinie, działacz kalwiński i poeta religijny Erazm Otwinowski wyrwał celebransowi monstrancję, rzucił ją na ziemię i podeptał. Swój czyn argumentował przekonaniem, że procesja „ubliżała Bogu”. Tak opisał to wydarzenie Jędrzej Moraczewski: Otwinowski napadł znajomego sobie księdza celebranta podczas processyi na Boże Ciało w Lublinie (r. 1564) i wrzeszczał na niego: „mówiłem ci już nieraz, że nie masz grzeszyć odbywaniem processyi; przyrzekłeś, że już tego nie zrobisz, a jesteś tak upartym, że znowu robisz… powiedzże mi zaraz Ojcze nasz”. Ksiądz się zmięszał, oddał monstrancyą innemu i mówił Ojcze nasz, a gdy przyszedł do słów: „któryś jest w niebiesiech”: „stój! zawołał Otwinowski, więc widzisz Bóg jest w niebiesiech, a nie w chlebie i w twojém pudełku” po czém z wściekłością porwał monstrancyą, rzucił o ziemię i podeptał. Lud nabożny, zgrozą przejęty, począł się ruszać, lecz Otwinowski uszedł do domu Piotra Suchodolskiego, wymknął się i uciekł z miasta. Janusz Tazbir dodaje jeszcze, że Otwinowski miał krzyknąć „Bóg jest w niebie, a więc nie ma go w chlebie, nie ma w twej puszce” i dopiero potem ją podeptać. Rzeczpospolita stanęła przed nie lada problemem – jak osądzić czyn zuchwałego kalwinisty. Niezaprzeczalnie dokonał zbezczeszczenia hostii i tak też postrzegali tę sprawę katolicy, ale jego czyn nie był wymierzony w religię jako taką. Otwinowski argumentował, że to procesja jest aktem profanacji.\\\\\\\"

Obrońcą oskarżonego był sam Mikołaj Rej: \\\\\\\"Szlachcic skrył się u swojego przyjaciela Piotra Suchodolskiego, który nie wydał go podstaroście. Sprawa odbiła się w kraju szerokim echem. Katolicy w otoczeniu króla, w tym kardynał Stanisław Hozjusz, zaczęli przekonywać, że sytuacja może mieć tragiczne reperkusje i spowodować, że kraj pogrąży się w bezprawiu. Zygmunt August zainteresował się sprawą i wezwano Otwinowskiego przed sąd sejmowy w Piotrkowie. Jak pisał Jędrzej Moraczewski: Pozwanego Otwinowskiego przed sąd sejmowy w Piotrkowie (roku 1565) bronił przyjaciel Rey z Nagłowic i dowodził, że jeżeli obżałowany dopuścił się obrazy Boga, to go sam Bóg z pewnością skarze, czy to piorunem, czy otworzeniem pod jego nogami przepaści, bo za krzywdę wyrządzoną Mojżeszowi ukarał Kora, Dathana i Abirona. Księdzu atoli obżałowany stłukł tylko szkiełko od monstrancyi i zniszczył kawałek opłatka, co razem dwóch groszy nie warto. Za rzecz tak drobną prawa polskie żadnéj kary nie przepisują.\\\\\\\" https://hrabiatytus.pl/2019/07/18/erazm-otwinowski-i-jego-proces-jak-karano-profanacje-hostii-w-polsce-xvi-wieku/