W imię ojca, syna i spokoju świętego
Jer. 6:13-14 13. Gdyż od najmniejszego z nich aż do największego – wszyscy oddani są chciwości i od proroka aż do kapłana – wszyscy popełniają oszustwo. 14. I leczą rany córki mego ludu tylko powierzchownie, mówiąc: Pokój, pokój! Ale nie ma pokoju.
Trudno wyobrazić sobie bardziej odrażającą praktykę od lekarza z premedytacją uśmiercającego swoich pacjentów. Oto człowiek, któremu ufamy iż zgodnie z odebranym wykształceniem będzie starał się uczynić wszystko aby pokonać dolegliwość nagle staje się katem. Może gdyby taki “doktor” oficjalnie ogłosił się zabójcą, jego ofiary miałyby jeszcze szansę uratować życie, ale kiedy niegodziwość czyniona jest podstępnie, biada chorym….
Podobnie fałszywi nauczyciele, głosząc pokój i bezpieczeństwo nieodrodzonym i nieznającym Ewangelii wyznawcom “innego chrystusa” (2 Kor. 2:17; Gal. 1:6-9; 2 Piotra 2:1-3) w miejsce Biblijnej prawdy proklamują potrzebę zachowania “statusu quo” społeczności, nad którymi niepodzielnie panują (Mat. 20:25-26; 1 Piotra 5:3; 3 Jana 1:9). Świat przestaje być polem misyjnym zaś dobrem nadrzędnym staje się święty spokój.
“Ekumenia miała swoje ważne miejsce jeśli chodzi o reprezentowanie mniejszości wyznaniowych i próbę podjęcia współistnienia z kościołem wiodącym w Polsce, czyli z kościołem rzymsko-katolickim. Inaczej głos mniejszości nie byłby słyszalny, tutaj mówimy też w kontekście systemu komunistycznego, czy socjalistycznego. Czyli to była taka trochę ochrona, takie podbicie bezpieczeństwa mniejszości. I Polska Rada Ekumeniczna tak zwana, tutaj była takim narzędziem wspomagającym z jednej strony, uczącym tej współpracy, czy z jednej strony przyjmowania przez kościół dominujący, a jednocześnie współpracowania z innymi wyznaniami kościołów małych” – Marek Głodek, KChB źródło
Skutki duchowego nierządu tego, co śmie nazywać się “kościołem Pana Jezusa” ze strukturami państwowymi są tragiczne, czego dowodzi Słowo Boże a potwierdza historia. O zgrozo, nierozerwalną korelację między polityką zachowawczą a degeneracją kościoła zauważają nawet sami rzymscy katolicy, co jedynie dowodzi iż ślepota neo-ewangelików jest przerażająca bo większa niż reprezentantów “dominującej religii państwowej”. Posłuchajmy konkluzji, do jakich doszedł historyk i badacz, doktor honoris causa Katolickiego Uniwersytetu w Nijmegen:
“spokój zapewnił wielką liczbę członków, lecz wartość ich, dawniej wobec zagrażającego męczeństwa tak wysoka, obniżyła się; stwierdzamy też znaczną infiltrację otaczającego zewsząd pogaństwa, różne skażenia i kompromisy” – L. J. Rogier, Historia kościoła, t. I s. 182
Skażenia, kompromisy i znaczna infiltracja oraz mierni członkowie – oto koszty tak wysoce cenionego przez odstępczych neo-ewangelików spokoju.
Kościół czysty to kościół prześladowany
Jan 16:33 To wam powiedziałem, abyście mieli pokój we mnie. Na świecie będziecie mieć ucisk, ale ufajcie, ja zwyciężyłem świat.
Na moment przed rozproszeniem Apostołów Chrystus złożył im najwyższą obietnicę pocieszenia. Zapewniając swoich wyznawców o pewności wystąpienia ucisków i prześladowań zagwarantował jednocześnie zwycięstwo nad światem. Nie militarne (gdyż oręż walki Kościoła nie jest cielesny, por. 2 Kor. 10:4) ale duchowy. Co ciekawe według Chrystusa przetrwanie chrześcijaństwa i jego bezpieczeństwo nie jest zależne od dobrych stosunków z aktualnie dominującą religią państwową czy aktualnie panującym reżimem, lecz jest całkowicie zdane na łaskę Chrystusa, któremu winniśmy bezgranicznie ufać idąc nawet doliną śmierci (Psalm 23:4).
Pokój według Chrystusa odnajdywany jest w Nim samym i nie może go zagwarantować żadna Rada Ekumeniczna, jedność ponad doktrynalnymi podziałami czy też międzywyznaniowy dialog.
Jan 14:27 Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; daję wam nie tak, jak daje świat. Niech się nie trwoży wasze serce ani się nie lęka.
Zwróćmy naszą uwagę na Kościół pozbawiony skażenia. Tutaj święty spokój nie jest priorytetem ani nawet wartością podrzędną. Gdy Ewngelia głoszona jest bezkompromisowo a państwo zna swoje miejsce (tzn. nie jest żadnym partnerem dla Kościoła) reperkusje są nieuniknione. Wartością nadrzędną dla Kościoła jest nie tyle bezpieczeństwo jednostek ale chwała Chrystusa, o czym Piotrowi zaświadczył sam Pan z Nieba a czego doświadczały kolejne pokolenia chrześcijan.
Jan 21:19 Powiedział to, dając znać, jaką śmiercią miał uwielbić Boga. A to powiedziawszy, rzekł mu: Pójdź za mną.
Ósme prześladowanie za Waleriana, 257 A.D.
(na podstawie Foxe’s book of martyrs)
Rozpoczęły się za Waleriana w kwietniu 257 roku i trwały przez trzy lata i sześć miesięcy. Męczennicy, którzy padli w tych prześladowaniach, byli niezliczeni, a ich tortury i śmierć były wymyślne bolesne. Najwybitniejsi męczennicy byli następujący, chociaż ani status, ani płeć, ani wiek nie były respektowane:
.
Męczeństwo zdradzonych kobiet
Rufina i Sekunda były dwiema pięknymi i spełnionymi damami, córkami Asteriusza, szanownego obywatela w Rzymie. Rufina, starsza, została wydana za mąż za Arentariusza, młodego szlachcica; Sekunda, młodsza, za Werinusza, osobę o wielkim statusie i bogactwie. Zalotnicy w momencie rozpoczęcia prześladowań byli chrześcijanami; ale gdy pojawiło się niebezpieczeństwo, aby ocalić swój los, wyrzekli się wiary. Dołożyli wszelkich starań, aby przekonać damy swoich serc, aby zrobiły to samo, ale rozczarowani swoim niespełnionym zamiarem kochankowie byli na tyle podli, aby donieść przeciwko damom, które, uznane za chrześcijanki, zostały postawione przed gubernatorem Rzymu Juniuszem Donatusem, by w 257 roku przypieczętowały swoje męczeństwo krwią.
.
Męczeństwo Stefana i Sekstusa, biskupów Rzymu
Stefan, biskup Rzymu, został ścięty w tym samym roku (2 sierpnia 257 A.D.), a mniej więcej w tym czasie Saturninusz, pobożny ortodoksyjny biskup Tuluzy, odmawiający składania ofiar bożkom, został potraktowany ze wszystkimi możliwymi barbarzyńskimi upokorzeniami i przywiązany za nogi do ogona byka. Na dany sygnał rozwścieczone zwierzę zostało zepchnięte ze schodów świątyni, przez co mózg godnego męczennika wyciekł z czaszki.
Sekstus zastąpił Stefana jako biskup Rzymu. Przypuszcza się, że był Grekiem z urodzenia lub z pochodzenia i przez pewien czas służył jako diakon pod rządami Stefana. Jego wielka wierność, wyjątkowa mądrość i niezwykła odwaga wyróżniały go przy wielu okazjach; a szczęśliwe zakończenie sporu z niektórymi heretykami jest na ogół przypisywane jego pobożności i roztropności. W 258 r. Marcjanus, który kierował rządem rzymskim, wystarał się u cesarza Waleriana o uśmierceniu całego duchowieństwa chrześcijańskiego w Rzymie, tym samym biskup wraz z sześcioma diakonami poniósł męczeńską śmierć w 258 r.
.
Męczeństwo Wawrzyńca
Zbliżmy się do ognia umęczonego Wawrzyńca, aby ogrzać nim nasze zimne serca. Bezlitosny tyran, rozumiejąc, że jest on nie tylko jedynym szafarzem sakramentów, ale także rozdającym bogactwa Kościoła, obiecał sobie podwójną zdobycz, przez udrękę jednej duszy. Po pierwsze, grabiami chciwości chciał wyskrobać sobie skarby biednych chrześcijan; potem ognistymi widelcami tyranii zaczął nimi miotać i wprawiać w zakłopotanie, aby porzucili swoje wyznanie.
Z wściekłym wyrazem twarzy i okrutnym obliczem chciwy wilk zapytał, gdzie też Wawrzyniec schował dobra Kościoła: Wawrzyniec, pragnąc trzydniowego wytchnienia, obiecał oświadczyć, gdzie może znajdować się skarb. W międzyczasie sprawił, że zgromadziła się spora liczba biednych chrześcijan. Kiedy więc nadszedł dzień jego odpowiedzi, prześladowca surowo nakazał mu dotrzymać obietnicy. Wtedy dzielny Wawrzyniec, wyciągając ramiona nad biednymi i powiedział:
„To są drogocenne skarby Kościoła; są to zaiste skarby, w których panuje wiara Chrystusowa, w którym Jezus Chrystus ma swój dwór. Co więcej czy Chrystus może mieć bardziej drogocenne klejnoty niż te, w których obiecał zamieszkać? Tak bowiem jest napisane: „Byłem głodny, a daliście mi pokarm, byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem i przyjęliście mnie.” I znowu: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście”. Jakie większe bogactwa może posiadać Chrystus, nasz Mistrz, niż ci biedni ludzie, w których chce być widziany?”
O, jakiż język byłby w stanie wyrazić wściekłość i szaleństwo serca tyrana! Teraz tupał, gapił się, szalał, zachowywał się jak szalony: jego oczy płonęły jak ogień, jego usta były uformowane jak dzik, jego zęby szczerzyły się jak u piekielnego ogara. Można by go nazwać nie tyle rozsądnym człowiekiem co ryczącym lwem.
„Rozpalić ogień (ryczał) – drewna nie oszczędzać. Czy ten złoczyńca oszukał cesarza? Precz z nim, precz z nim: biczować go biczami, szarpać go rózgami, uderzać go pięściami, uderzać go pałkami „Ośmieliłeś stać się zdrajcą cesarza? Uszczypać go ognistymi szczypcami, przepasać go płonącymi płytami, wydobądźcie najmocniejsze łańcuchy, widły ognia i żelazne łoże: na ogniu zwiążcie ręce buntownika i nogi, a gdy łoże będzie rozpalone, dalej z nim: usmażcie go, podrzućcie go, obróćcie go: z powodu naszego wysokiego niezadowolenia kaci czyńcie waszą powinność.”
Wszystko zostało zrobione wedle słowa cesarza. Po wielu okrutnych torturach, ten potulny baranek został złożony, nie powiem, że na jego ognistym żelaznym łożu, ale na jego miękkim posłaniu z puchu. Tak potężnie Bóg działał ze swoim męczennikiem Wawrzyńcem, tak cudownie Bóg zahartował Swój żywioł ognia; że stał się nie łożem trawiącego bólu, ale leżanką odżywczego odpoczynku.
.
Męczeństwo Cypriana, biskupa Kartaginy
W Afryce prześladowania szalały ze szczególną przemocą; wiele tysięcy otrzymało koronę męczeństwa, wśród których wyróżnił się Cyprian, biskup Kartaginy, wybitny prałat i pobożna ozdoba Kościoła. Blask jego geniuszu został złagodzony przez solidność jego osądu; i ze wszystkimi osiągnięciami dżentelmena połączył cnoty chrześcijanina. Jego doktryny były ortodoksyjne i czyste; jego język był łatwy i elegancki; a jego maniery były pełne wdzięku i ujmujące: był zarówno pobożnym, jak i uprzejmym kaznodzieją. W młodości kształcił się w zasadach pogaństwa i mając pokaźny majątek żył w ekstrawagancji luksusu i całej godności przepychu.
Około roku 246 Coecyliusz, chrześcijański sługa Kartaginy, stał się szczęśliwym narzędziem nawrócenia Cypriana: z tego powodu i z powodu wielkiej miłości, jaką zawsze później darzył autora swego nawrócenia, nazwano go Coecilius Cyprian. Przed chrztem uważnie studiował Pismo Święte i będąc urzeczony pięknem zawartych w nich prawd, postanowił praktykować zalecane w nim cnoty. Po chrzcie sprzedał swój majątek, rozdał pieniądze biednym, ubrał się w prosty strój i rozpoczął życie w wyrzeczeniu. Wkrótce został prezbiterem; a podziwiany za jego cnoty i dzieła, po śmierci Donatana w 248 r. został niemal jednogłośnie wybrany biskupem Kartaginy.
Opieka Cypriana obejmowała nie tylko Kartaginę, ale także Numidię i Mauretanię. We wszystkich swoich dziełach bardzo dbał o radę swojego duchowieństwa, wiedząc, że tylko jednomyślność może służyć Kościołowi, co jest jedną z jego maksym:
„Biskup był w Kościele, a Kościół w biskupie tak, że jedność może być zachowana tylko przez ścisły związek między pastorem a jego owczarnią”.
W roku 250 A.D. Cyprian został publicznie wyjęty spod prawa przez cesarza Decjusza pod nazwą Coeciliusa Cypriana, biskupa chrześcijan; a powszechnym wołaniem pogan było:
„Cypriana rzucić lwom, Cypriana rzucić bestiom na pożarcie”
Biskup jednak uniknął gniewu ludu, acz jego rzeczy natychmiast skonfiskowano. Na emeryturze napisał trzydzieści pobożnych i eleganckich listów do swojej trzody; ale kilka schizm, które następnie wkradły się do Kościoła, przysporzyło mu wielkiego niepokoju. Gdy rygory prześladowań ustały, wrócił do Kartaginy i zrobił wszystko, co w jego mocy, aby wymazać błędne opinie. Straszna plaga wybuchająca w Kartaginie, jak zwykle wina spadła na chrześcijan; i urzędnicy zaczęli odpowiednio ich prześladować, co spowodowało że Cyprian napisał list, w którym usprawiedliwia on sprawę chrześcijaństwa. W 257 roku. Cyprian został postawiony przed prokonsulem Aspazjuszem Paturnusem, który wygnał go do małego miasta nad morzem libijskim. Po śmierci tego prokonsula Cyprian wrócił do Kartaginy, ale wkrótce został schwytany i zabrany przed nowego namiestnika, który skazał go na ścięcie; wyrok został wykonany 14 września 258 A.D.
.
Dalsze prześladowania
- Uczniami Cypriana, umęczonymi w tych prześladowaniach, byli Lucjusz, Flawian, Wiktorikusz, Remus, Montaniusz, Julian, Primelusz i Donacjan.
.
- W Uticy wydarzyła się najstraszniejsza tragedia: z rozkazu prokonsula trzystu chrześcijan zostało umieszczonych wokół palącego się pieca wapiennego. Przygotowując platerę z węglem i kadzidłem, kazano im złożyć ofiarę Jowiszowi lub wrzucić do pieca. Jednogłośnie odmawiając, dzielnie wskoczyli do dołu i natychmiast się udusili.
.
- Fructuosus, biskup Tarragonu w Hiszpanii, i jego dwaj diakoni, Augurius i Eulogius, zostali spaleni za to, że byli chrześcijanami.
. - Aleksander, Malchus i Priscus, trzej chrześcijanie z Palestyny, z kobietą z tego samego miejsca, dobrowolnie przyznali się do tego że są chrześcijanami; z tego powodu zostali skazani na pożarcie przez tygrysy, który to wyrok został odpowiednio wykonany.
. - Maxima, Donatilla i Sekunda, trzy dziewice z Tuburga, zmuszono do wypicia żółci i octu, następnie były ciężko biczowane, dręczone na szubienicy, nacierane wapnem, przypalane żywym ogniem, szarpane przez dzikie zwierzęta, a na końcu ścięte.
.
Boża zemsta na cesarzu Walerianie
Rzym. 12:19 Najmilsi, nie mścijcie się sami, ale pozostawcie miejsce gniewowi. Jest bowiem napisane: Zemsta do mnie należy, ja odpłacę – mówi Pan
W tym miejscu wypada zwrócić uwagę na szczególny, ale żałosny los cesarza Waleriana, który tak długo i tak strasznie prześladował chrześcijan. Ten tyran podstępem został wzięty do niewoli przez Sapora, cesarza Persji, który zabrał go do własnego kraju i tam potraktował go z niesłychaną pogardą, każąc klęczeć jako najpodlejszy niewolnik i deptać po nim jak po podnóżku, kiedy wsiadał na konia.
Trzymając go przez siedem lat w tym żałosnym stanie niewoli, wyłupił mu oczy, chociaż miał wtedy osiemdziesiąt trzy lata. Nie zaspokoiło to jego pragnienia zemsty, wkrótce potem kazał go żywcem obedrzeć ze skóry i nasmarować solą, przez co cierpiał męki; i w ten sposób upadł jeden z najbardziej tyrańskich cesarzy Rzymu i jeden z największych prześladowców chrześcijan.
W 260 A.D. następcą Waleriana stał się Galien, jego syn. Podczas jego panowania (z wyjątkiem kilku męczenników) Kościół cieszył się pokojem przez kilka lat.
.
Cena pokoju
Okrutne prześladowania nielicznej mniejszości chrześcijańskiej sprawiły iż głos męczenników stał się powszechnie słyszalny wzbudzając ogólne zainteresowanie. Ta niewielka grupa, zdawałoby się religijnych fanatyków, stale rosła liczebnie pomimo iż trup słał się gęsto.
“Z chrześcijaństwem jako dominującą wiarą w niektórych ośrodkach miejskich, według niektórych szacunków chrześcijanie stanowili około 10% populacji rzymskiej do 300 roku” – Hopkins (1998), s. 191
Na miejsce jednego zamordowanego chrześcijanina nawracało się kilku nowych, wszelkie zaś wysiłki zniszczenia “religii plebsu” przynosiły skutki odwrotne do zamierzonych. Tu warto zwrócić uwagę na sytuację geopolityczną cesarstwa w III wieku, które przeżywało ogromny kryzys:
„W trzecim stuleciu Cesarstwo doznało straszliwego kryzysu i niewiele brakowało, aby upadło (lata 235-285). Był to kryzys zarówno zewnętrzny: rywalizacja sassanidzka, napór germańskich plemion na granicy Ren – Dunaj, jak i wewnętrzny: ciągłe zmiany najwyższej władzy, wojny domowe, kryzys ekonomiczny, anarchia.” – L. J. Rogier, Historia kościoła t. I s. 182
Z jednej strony obserwujemy zdegenerowaną ludność Imperium Rzymskiego, powszechny brak zdolności organizacyjnych i destabilizację, z drugiej zaś niewielką acz stale rosnącą wbrew logice grupę niezłomnych i wiernych swoim przekonaniom populację chrześcijan. Tylko ślepiec nie umiałby dostrzec potencjału politycznego, militarnego i ekonomicznego w tej nowej duchowości, oddolnie wnoszonej do rozsypującego się Cesarstwa. Państwo reaguje usiłując
“… podporządkować sobie wszystkie żywotne siły poddanych przez ich eksploatację i unifikowanie” – L. J. Rogier, Historia kościoła t. I s. 182
W ostateczności w 312 roku cesarzem zostaje Konstantyn. Idzie po rozum głowy i dostrzega w chrześcijaństwie instrument naprawy. Przechodzi na chrześcijaństwo (zachowując ciągle swoje pogańskie tradycje wymuszone przez tytuł Imperatora) i w 325 roku zwołuje I Sobór Nicejski jednoczący chrześcijan pod wspólnym wyznaniem wiary. Narzędzie jest gotowe.
Następnie negocjuje porozumienie między dominującą religią narodowego pogaństwa a chrześcijanami, zapewniając bezpieczeństwo tym ostatnim. Kolejny krok, wydawałoby się z cielesnego punktu widzenia wskazany, okazał się dla kościoła śmiertelnym ciosem:
“Konstantyn, zamiast prześladować wyznawców narodowego pogaństwa, prowadził politykę kompromisu między dwoma postaciami zjednoczonymi w jego osobie, chrześcijaninem i cesarzem rzymskim. Nie przeszkodziło mu to jednak w obsypaniu chrześcijańskiego kościoła wszelkiego rodzaju łaskami, które okazały się dla niego o wiele bardziej szkodliwe niż wszystkie prześladowania poprzednich cesarzy. I rzeczywiście, chrześcijanie, którzy szlachetnie przeszli próbę przeciwności, nie oparli się groźniejszej próbie nagłego i nieoczekiwanego dobrobytu.” – Jan Kalwin, Traktat o relikwiach s. 33
Nie minęło sto lat gdy Hieronim ze Strydonu (ok. 331 – † 420 A.D.) zrozpaczony stanem kościoła wydaje mu bardzo złe świadectwo. Rozpasani biskupi, seksualna rozwiązłość duchowieństwa, upadek doktrynalny, koncentarcja na (złotych acz skromnych 🙂 ) dobrach materialnych – jednym słowem odejście od Ewangelii i kupczenie Słowem, co przy biernym przyzwoleniu pozostających przy ortodoksji kaznodziejów uczyniło chrześcijaństwo religią podobną a być może nawet gorszą od poprzednio dominującej pogańskiej religii narodowej….
“Divitiis major, virtutibus minor (większy w bogactwie, mniejszy w cnocie) był surowym wyrokiem, który św. Hieronim musiał orzec z żalem, ale o słuszności którego świadczą wszystkie dokumenty historyczne z tego okresu. Ten wybitny przywódca chrześcijaństwa, którego umysł był bardziej skłonny do entuzjazmu niż przygnębienia, często tracił całą energię, zastanawiając się nad opłakanym stanem kościoła, oświadczając, że nie ma już żadnej mocy pisania. Wystarczająca liczba historyków w żywych barwach przedstawiła nadmierny luksus biskupów w tym czasie, a także chciwość, ignorancję i złe postępowanie duchowieństwa” – Jan Kalwin, Traktakt o relikwiach s. 49
Państwo będące negocjatorem pokojowej koegsystencji z dominującą religią narodową zniszczyło kościół przekształcając go w to dokładnie, czym Kościół być nie powinien. Czemu? Ponieważ status quo nigdy nie był celem Kościoła. Jest to raczej cecha duchowej nierządnicy, tu wypełniają się prorocze Słowa Jana:
Obj. 18:7 Ile sama się rozsławiła i pławiła się w przepychu, tyle zadajcie jej udręki i smutku, bo mówi w swoim sercu: Zasiadam jak królowa, nie jestem wdową i nie zaznam smutku.
Historia kołem się toczy
Próżno szukać odmiennych w skutach przykładów bratania się państwa i Kościoła w kontekście zagrożenia dominującej religii. Wystarczy nieco poczytać historii aby zauważyć wzorzec destrukcji przewidziany przez Chrystusa:
Marek 8:15 Wtedy przykazał im: Uważajcie i strzeżcie się zakwasu faryzeuszy i zakwasu Heroda.
Pan nakazał unikania niebezpieczeństw w dwóch istotnych obszarach: kompromisu doktrynalnego, czyli ekumenii, oraz politycznych uwikłań, co jest normatywne dla Kościoła na przestrzeni wszystkich wieków. Reformatorzy także nie są tutaj bez winy. Zamiast uważać i strzec się władzy, szukali w niej wsparcia w walce z rzymskim katolicyzmem, stając się tym samym ofiarą władzy.
Za przykład niech posłuży nam Jean Taffin, który żył w XVI wieku i był nawróconym z katolicyzmu kalwinistą i wpływowym przywódcą Reformowanego Kościoła w Antwerpii. Doświadczył religijnych prześladowań co doprowadziło go do konkluzji o potrzebie powołania wspólnego ekumenicznego frontu antykatolickiego jaki umożliwiłby przetrwanie chrześcijaństwa. Tu z pomocną ręką pojawiła się oczywiście władza świecka:
“W 1564 roku uczestniczył w zainicjowanych przez księcia Wilhelma Orańskiego obradach w celu połączenia myśli luterańskiej i kalwińskiej we wspólnej walce przeciwko wojującemu rzymskiemu katolicyzmowi.” – J. R. Beeke, Purytanie s. 626
Choć cel przyświecający ekumenicznej idei wydawał się zbożny – porozumienie doktrynalne między mniejszościowymi wyznaniami protestanckimi oraz wspólny front przeciw dominującej religii przy wsparciu struktur państwowych, praca ta nie przyniosła dobrych rezultatów. W ostateczności syutacja stała się bardzo napięta a prześladowania wzmogły na tyle, by w latach 1567-69 kalwinistów pozbawić prawa do zgromadzeń.
Sam Taffin powoli zaczynał rozumieć, że droga ekumenicznego kompromisu, której patronowała świecka władza to droga donikąd. Celem władzy bowiem nie jest dobro kościoła lecz dobro najpierw jej własne, a następnie, siłą rzeczy, dobro państwa. Stąd już jeden krok do instrumentalnego traktowania kościołów i wspólnot wyznaniowych, które te cele uczynią możliwymi do osiągnięcia:
“Taffin stopniowo rozczarowywał się polityką księcia w sprawach kościelnych, polegająca na utrzymaniu daleko idącej kontroli władz świeckich nad kościołami.“ – J. R. Beeke, Purytanie s. 626
W ostateczności katolicy zwyciężyli i w 1585 roku protestantyzm został w Antwerpii zdelegalizowany całkowicie, Taffin musiał salwować się ucieczką. Dialog zjednoczonego stronnictwa ewangelikalnego z dominującą religą państwową zawsze kończy się klęską.
.
Współczesna patologia
Szanowny zwodziciel Marek Głodek broniąc konieczności i potrzeby istnienia moderowanego przez komunistów ekumenicznego frontu będącego (jak to wspominał niejednokrotnie Jego Ekscelencja Ksiądz Mateusz Wichary) przeciwwagą dla Rzymskiego Katolicyzmu powołał się na argument bezpieczeństwa mniejszości.
“…w kontekście systemu komunistycznego, czy socjalistycznego. Czyli to była taka trochę ochrona, takie podbicie bezpieczeństwa mniejszości…”
Zapomniał jedynie dodać, iż ceną tego pozornego zresztą bezpieczeństwa było skażenie, kompromisy, mierni członkowie i co najciekawsze, umożliwiająca pełną kontrolę nad tym ekumenicznym tworem agenturalna infiltracja, którą tworzyli nie tyle tajniacy cichaczem wprowadzeni do struktur lecz zwerbowani na zasadzie dobrowolności karierowicze.
źródło: solascriptura.pl
Bóg jeden raczy wiedzieć ilu donosicieli, agentów i karierowiczów zasila szeregi współczesnej neo-ewangelikalnej nierządnicy. A twierdząc uparcie, iż “pacjent jest zdrowy” w imię fałszywie rozumianej miłości (o dość wyraźnym zabarwieniu ekonominczym) pasterze-zwodziciele czynią absolutnie wszystko co w ich mocy, aby “stado” skupione w systemowych “kościołach” pozostawało w uśpieniu.
Z powierzchownie zaleczonymi ranami wyznawcy nakarmieni zostają prastarą mantrą: pokój pokój. Prowadzeni na rzeź przez liderów niebezpiecznie zbliżają się do poziomu reprezentowanego przez dominującą religę rzymską, z którą najwyraźniej są w dobrych układach, opartych o starą i wypróbowaną przyjaźń gdzie
“…Polska Rada Ekumeniczna tak zwana, tutaj była takim narzędziem wspomagającym z jednej strony, uczącym tej współpracy, czy z jednej strony przyjmowania przez kościół dominujący” – Marek Głodek, KChBźródło
I rzeczywiście odstępczy neo-ewangelikalizm wysłał pierwsze sygnały potencjalnej gotowości do bycia przyjętym przez kościół dominujący:
“Więcej nawet. Możemy żywić nadzieję… że będziemy coraz bardziej do siebie podobni. Nabierzemy do siebie zaufania. Zaczniemy rozmawiać o naszej pracy, o tym, co nam idzie, a co nie. I być może w takiej dobrej atmosferze będziemy w stanie budować owe systemy (czyli dogmaty, liturgie i struktury kościelne) znacznie bardziej do siebie podobne, bardziej skuteczne, nawzajem zachęcając się do pracy. A może nawet kiedyś zupełnie dobrowolnie uznamy, że warto gdzieniegdzie je (czyli dogmaty, liturgie i struktury kościelne) ze sobą połączyć? – Ksiądz Mateusz Wichary, źródło
Ostatecznym i rzeczywistym celem ekumenii jest ujednolicenie dogmatów liturgii i struktur. Już dziś ewangelia Rzymu i neo-ewangelikalizmu jest niemal nie do odróżnienia:
“Kiedy spotykamy wyznawców innego kościoła [np. w Łódzkiej Arcydiecezji KRK] i okazuje się, że oni wierzą w tego samego Boga, i Jezus Chrystus jest ten sam i kwestia zbawienia jest bardzo ważna, czy jest ta sama i Pismo Święte, które rozważamy jest to samo. To są dla niektórych bardzo odkrywcze elementy.” – Ksiądz Leszek Wakuła KChB, źródło
W parze z jednością idzie święty spokój. Ale Bóg zwodzicieli ostrzega: nie ma pokoju!
1 Tes. 5:3 Bo gdy będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo – wtedy przyjdzie na nich nagła zguba, jak bóle na kobietę brzemienną, i nie ujdą
.
Hiob 13:4 Wy bowiem jesteście sprawcami kłamstwa, wszyscy jesteście marnymi lekarzami.
Prawdziwy Kościół, będąc filarem i podporą prawdy (1 Tym. 3:15; Hebr. 3:6; 1 Kor. 3:16; 1 Piotra 2:5) nie szuka kompromisu lecz niesie światło prawdy (Dzieje 13:46; 14:3; 18:26; 19:8; Efez. 6:19-20), droga zaś, którą kroczy to ścieżka rozważnego męczeństwa (Przysłów 13:16; Efez. 5:15) i duchowego heroizmu (2 Tym. 1:8; 4:5).
P.s. 1 Na nagraniu będącym źródłem wypowiedzi zwodziciela Marka Głodka (Przewodniczący Rady Naczelnej KChB) widać trzy osoby. W samym środku siedzi Jego Ekscelencja Ksiądz Mateusz Wichary, brodaty jegomość stylizujący się na Kalwinistę. W rzeczywistości wyznaje on Kuyperyzm, który jest deformacją Kalwinizmu. Kuyperyzm zawiera w sobie herezję powszechnej łaski otwierającą drzwi do współpracy z bezbożnymi. Sam Kuyper starając się o fotel premiera Holandii wykorzystał tą doktrynę do utworzenia wspólnego frontu i połączenia broni z wrogami prawdy.
P.s. 2 Możliwe, że czytelnicy nie są tego świadomi ale odstępczy neo-ewangelikalizm posiada w zasadzie te same przywileje finansowe co dominująca religia państwowa, zapewniane przez reżim np. na mocy ustawy z dnia 30 czerwca 1995 roku o czym przeczytamy w rozdziale 4 art. 33, źródło.
Zobacz w temacie
- Kto jest Panem, Chrystus czy Cesarz?
- Granice posłuszeństwa władzy
. - Wykład IV – prześladowania kościoła
- Nowy ekumenizm, cz. 1: ekwiwokalna jedność doktrynalna
- Zanim nawrócisz się na rzymski katolicyzm…
. - Afera
- Ksiądz Mateusz Wichary, ekumeniczny zdrajca wiary
- Wielki Brat Karzełek
- Ekumeniczni kolaboranci
- Nie wstydzę się bowiem ekumenii z Rzymem…
. - Utracona Ewangelia Reformacji
- Czym jest zbawienie?
. - Miłość świata do ludu Bożego, część 1
- Miłość świata do ludu Bożego, część 2
- Miłość świata do ludu Bożego, część 3
- Miłość świata do ludu Bożego, część 4