.
Pragmatyzm – system filozoficzny, którego podstawowym elementem jest pragmatyczna teoria prawdy, uzależniająca prawdziwość tez od praktycznych skutków, przyjmująca praktyczność za kryterium prawdy. Pragmatyzm przyjmuje wynikające z przyjmowania tez skutki i ich użyteczność za kryterium prawdy.
Jestem przekonany, iż pragmatyzm stwarza dokładnie to samo subtelne zagrożenie dla kościoła w naszym wieku, które reprezentował modernizm prawie wiek temu. Modernizm był ruchem który obejmował większy krytycyzm i liberalną teologię jednocześnie zaprzeczając prawie wszystkim nadprzyrodzonym aspektom Chrześcijaństwa. Lecz modernizm nie wypłynął najpierw jako jawny atak na doktrynę ortodoksyjną.
.
Modernizm a doktryna
„Prawdopodobnie najgorszą rzeczą jaką można zrobić w świetle faktu, że czasami doktryna wprowadza podziały, to odrzucić doktrynę. To tak, jakby powiedzieć: prawda Boża się nie liczy i broń Boże abyśmy mieli kiedykolwiek posiadać doktrynę w kościele ponieważ jeśli ktoś się przez nią zdenerwuje lub zostanie przez nią urażony, będziemy mieli podział w kościele. Kościół, który nigdy się nie troszczy o doktrynę jest martwym kościołem.” R. C. Sproul
Wcześni moderniści wydawali się być zainteresowani głównie denominacyjną jednością. Byli gotowi bagatelizować doktrynę dla tego celu, ponieważ wierzyli, iż doktryna była dzieląca, a podzielony kościół stałby się bez znaczenia we współczesnym wieku. By wywyższyć znaczenie Chrześcijaństwa, moderniści dążyli by połączyć Chrześcijańską naukę z najnowszymi doniesieniami naukowymi, filozofią, czy literackim krytycyzmem. Moderniści uważali doktrynę jako kwestię drugorzędną. Podkreślali braterstwo i doświadczenie, a umniejszali znaczenie różnic doktrynalnych. Wierzyli, iż doktryna powinna być płynna i adaptacyjna – z pewnością nie czymś, o co warto walczyć.
W roku 1935, John Murray określił typowego modernistę:
Modernista bardzo często szczyci się przypuszczeniem, że zajmuje się życiem, zasadami postępowania i zachowywaniem zasad Jezusa we wszystkich sferach życia, indywidualnych, społecznych, kościelnych, przemysłowych i politycznych. Jego hasłem było to, że chrześcijaństwo jest życiem, a nie doktryną, i uważa, że ortodoksyjny chrześcijanin lub fundamentalista, jak lubi go nazywać, zajmuje się po prostu zachowywaniem i utrwalaniem przestarzałych dogmatów wiary doktrynalnej, co sprawia, że ortodoksja w jego oczach jest zimną i pozbawioną życia petryfikacją chrześcijaństwa. [“The Sanctity of the Moral Law,” Collected Writings of John Murray, 4 vols. (Edinburgh: Banner of Truth, 1976), 1:193.]
Kiedy pod koniec XIX wieku zaczęli pojawiać się zwiastuni modernizmu, niewielu chrześcijan było zaniepokojonych. Najgorętsze kontrowersje w tamtych czasach stanowiły stosunkowo niewielkie opory przeciwko ludziom takim jak Charles Spurgeon – którzy próbowali ostrzec kościół przed zagrożeniem.
Większość chrześcijan – szczególnie liderzy kościołów – była całkowicie głucha na takie ostrzeżenia. W końcu, to nie to samo co ludzie z zewnątrz narzucający nowe nauczania w kościele.; to byli uczeni ludzie z wewnątrz dominacji. Z pewnością nie planowali by osłabić korzeń ortodoksyjnej teologii lub zaatakować samo serce Chrześcijaństwa.
.
Tragiczne skutki modernizmu
Podziały i schizmy wydawały się być dużo bardziej niebezpieczne niż odstępstwo. Co by jednak nie było początkowo motywami modernistów, ich pomysły, jak potwierdziła historia, stanowiły śmiertelne niebezpieczeństwo dla ortodoksji. Ruch ten rozsiał nauki które zdziesiątkowały praktycznie wszystkie główne denominacje w pierwszej połowie XX wieku. Poprzez umniejszenie wagi doktryny, modernizm otworzył drzwi:
- teologicznemu liberalizmowi,
- moralnemu relatywizmowi,
- i totalnej niewierze.
Większość Chrześcijan ewangelicznych ma tendencje zrównywania słowa „modernizm” z całkowitą negacją wiary. Często zapomina się, iż celem wczesnych modernistów było stworzenie kościoła:
- bardziej współczesnego,
- bardziej zjednoczonego,
- o większym znaczeniu
- i bardziej akceptowalnym dla sceptycznego współczesnego wieku.
Pragmatyzm spadkobiercą modernizmu
Dokładnie tak jak pragmatycy dzisiaj. Tak jak kościół sto lat temu, żyjemy w świecie gwałtownych zmian – wielkie postępy w nauce, technologii, światowej polityce i edukacji. Jak bracia tamtej generacji, Chrześcijanie dzisiaj są otwarci, a nawet skorzy do zmian w kościele. Tak jak oni, pragniemy jedności między wiernymi, i jak oni jesteśmy wrażliwi na wrogość niewierzącego świata.
Niestety jest jeszcze jedno podobieństwo pomiędzy dzisiejszym kościołem a kościołem późnego XIX wieku: wielu Chrześcijan wydaje się być całkowicie nieświadoma – jeżeli nie niechętna by dostrzec – że poważne niebezpieczeństwa zagrażają kościołowi od wewnątrz. Jeśli historia kościoła nas czegoś uczy, to uczy nas, że najbardziej niszczące ataki na wiarę, zawsze zaczynały się jako subtelne błędy powstające wewnątrz.
Żyjąc w niestabilnym wieku, kościół nie może sobie pozwolić na niezdecydowanie. Usługujemy ludziom głodnym odpowiedzi, i nie możemy zmiękczać prawdy lub łagodzić ewangelii.
- Jeżeli przyjaźnimy się ze światem, stajemy się wrogami Boga.
- Jeżeli ufamy światowym schematom, automatycznie porzucamy moc Ducha Świętego.
Te prawdy są wielokrotnie potwierdzane przez pismo:
Jakub 4:4 „Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeśli więc ktoś chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga”
1 Jana 2:15 „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca”
Psalm 33:16-17 „Nie wybawi króla liczne wojsko ani nie ocali wojownika wielka siła. Koń jest zwodniczy w wybawieniu, nie ocali swą wielką siłą”
Izaj. 31:1 „Biada tym, którzy zstępują do Egiptu o pomoc, a na koniach spolegają, i ufają w wozach, że ich wiele, i w jezdnych, iż są mocni bardzo, a nie oglądają się na Świętego Izraelskiego, a Pana nie szukają!”
Zach. 4:6 „Nie wojskiem ani siłą stanie się to, ale duchem moim, mówi Pan zastępów.”
.
Czy świeckość wciąż jest grzechem?
Świeckość jest rzadko w ogóle wspominana dzisiaj, rzadziej utożsamiana z tym czym jest. Sam świat zaczyna brzmieć osobliwie. Świeckość jest grzechem pozwalania żądzom, ambicjom, czy postępowaniu by były ukierunkowane w zgodzie z ziemskimi wartościami.
1 Jana 2:16-17 Wszystko bowiem, co jest na świecie – pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia – nie pochodzi od Ojca, ale od świata. A świat przemija wraz ze swoją pożądliwością, ale kto wypełnia wolę Boga, trwa na wieki.
Jednak dzisiaj widzimy niezwykłą ilość programów kościelnych zaprojektowanych wyraźnie by karmić ludzką żądzę, zmysłowe, pragnienia i ludzką dumę – „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia”. Aby osiągnąć ten światowy apel, działania kościelne często wykraczają poza zwykłą lekkomyślność. Przez kilka lat mój kolega zbierał wycinki, które opisują, w jaki sposób kościoły stosują innowacje, aby niedzielne spotkania nie stawały się nudne. W ostatnim dziesięcioleciu niektóre z największych kościołów ewangelicznych w Ameryce posługiwały się światowymi chwytami, takimi jak
- krotochwila,
- wodewile,
- pokazy zapaśnicze,
- a na nawet udawany striptiz
Wszystko po to aby urozmaicić swoje niedzielne spotkania. Wygląda na to, że nic nie jest zbyt oburzające, aby zostać wpiętym do nabożeństwa. Burleska szybko staje się liturgią pragmatycznego Kościoła. Ponadto wielu w Kościele wierzy, że jest to jedyny sposób, w jaki kiedykolwiek wyjdziemy do świata. Jeśli niezliczone tłumy nie chcą tradycyjnych hymnów i biblijnego nauczania, mówi się nam, że musimy dać im to, czego chcą. Setki kościołów podążyły właśnie za tą teorią, faktycznie pytając się niewierzących, co mieli by zrobić by zachęcić ich do przyjścia do kościoła.
Celem jest raczej frekwencja i akceptacja kościelna niż przekształcone życie. Głoszenie Słowa i śmiała konfrontacja z grzechem są postrzegane jako archaiczne, nieskuteczne sposoby na zdobycie świata. W końcu te rzeczy rzeczywiście odciągają większość ludzi. Dlaczego nie zachęcić ludzi, oferując to, czego chcą, tworząc przyjazne, wygodne środowisko zaspokajające ich najsilniejsze pragnienia? Jakbyśmy mogli skłonić ich do przyjęcia Jezusa, czyniąc Go jeszcze bardziej przyjaznym lub czyniąc Jego przesłanie mniej obraźliwym. Takie myślenie bardzo skrzywia misję Kościoła. Nakaz misyjny Jezusa nie jest manifestem marketingowym. Ewangelizacja nie wymaga sprzedawców, ale proroków. To Słowo Boże, a nie jakiekolwiek ziemskie pokusy, zasadza nasienie ku nowonarodzeniu
1 Piotra 1:23 Będąc odrodzeni nie z nasienia zniszczalnego, ale z niezniszczalnego, przez słowo Boże, które jest żywe i trwa na wieki.
Nie zyskujemy niczego, prócz Bożego niezadowolenia, jeśli chcemy usunąć obrazę krzyża
1 Piotra 5:11 Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen.
.
Czy wszelka innowacja jest zła?
Nie zrozumcie mnie źle. Nie sprzeciwiam się innowacji per se. Zdaję sobie sprawę, że style kultu są zawsze w ciągłym ruchu. Zdaję sobie również sprawę, że gdyby typowy XVII-wieczny Purytanin wszedł do Grace Community Church (gdzie jestem pastorem), mógłby być zszokowany naszą muzyką, prawdopodobnie z przerażeniem obserwować siedzących razem mężczyzn i kobiety, i byłby prawdopodobnie zszokowany nagłośnieniem. Sam Spurgeon nie doceniłby naszych organów.
Ale nie jestem zwolennikiem stojącego kościoła. I nie jestem związany z żadnym konkretnym stylem muzycznym czy liturgicznym. Te rzeczy same w sobie nie są problemami, do których Pismo się odnosi. Nie sądzę też, aby moje osobiste preferencje w takich sprawach były koniecznie lepsze od gustów innych. Nie mam zamiaru wytwarzać arbitralnych reguł, które regulują to, co jest dopuszczalne w służbie kościelnej. Stałoby się to legalizmem.
Moja skarga dotyczy filozofii, która releguje Słowo Boże do podrzędnej roli w Kościele. Uważam, że niebiblijne jest wynoszenie rozrywki ponad głoszenie i uwielbienie w służbie kościelnej. I stoję w opozycji do tych, którzy wierzą, że sztuka pozyskiwania może doprowadzić ludzi do Królestwa skuteczniej niż suwerenny Bóg. Ta filozofia otworzyła drzwi do światowości w kościele. “Nie wstydzę się ewangelii” – napisał apostoł Paweł (Rzymian 1:16). Niestety, “wstydzić się ewangelii” wydaje się coraz bardziej trafne jako opis niektórych najbardziej widocznych i wpływowych kościołów naszych czasów. Widzę uderzające podobieństwo między tym, co dzieje się dzisiaj w kościele a tym, co działo się sto lat temu. Im więcej czytam o tej epoce, tym bardziej moje przekonanie jest wzmocnione, że widzimy jak historia się powtarza.
Na podstawie, źródło
Tłumaczył Tomasz Faszcza
Zobacz w temacie
- Arminianizm – korzeń chrześcijańskiego liberalizmu
- Skutki liberalnej myśli teologicznej
- Racjonalne chrześcijaństwo