Akt I

2 Tym. 4:3 Przyjdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie zniosą, ale zgromadzą sobie nauczycieli według swoich pożądliwości, ponieważ ich uszy świerzbią.

Pewnego mroźnego wieczoru, gdzieś na peryferiach miasta wojewódzkiego, w typowym osiedlu z wielkiej płyty Jan Kowalski właśnie siadał do modlitwy:

„Panie, dziękuję ci, że nie jestem jak ci biedni, zarozumiali kalwiniści, panie, urodziłem się z chwalebną wolną wolą…”

Wtem nagle ktoś zapukał do drzwi….

Jan, znany ze swej codziennej pracowitości, jęknąwszy z fotela, w którym spędzał wieczór, pogłaskał się po lekko zarysowanym brzuchu i poczłapał w stronę drzwi wejściowych, zręcznie omijając nowe stylowe meble, dopiero co złożone ze szwagrem Mateuszem.

– Kto tam? – spytał osobę zza dzrwi

– Ehmmmm, no jestem ewangelikiem – odpowiedział nieśmiało przybysz

W głowie Jana zapaliła się lampka kontrolna, ponieważ nie znał nikogo, kto mógłby się tak przedstawiać. Ani na studiach, gdzie brylował towarzysko, ani w pracy, gdzie zdobywał kolejne premie, sumiennie i godnie wypełniając swoje obowiązki, nie było nikogo kto przedstawiał się w tak zawoalowany sposób

– Ale to znaczy, że kto? – Jan zapytał zaciekawiony nieco wieczorną wizytą.

– No chciałem z Tobą pogadać o zbawieniu.

– Znaczy jehowiec jesteś? – Kowalski zadał to pytanie wyraźnie zaniepokojony

– Jaki tam jehowiec, chciałem ofiarować Ci zbawienie.

– Ale że tak za darmo? Zbawienie? – w głowie Jana coś zaskoczyło.

Kiedyś na lekcji religii prowadzonej przez nauczycielkę ze swojej parafii słyszał co nieco. Nawet sumiennie odbywał peregrynacje do kościoła parafialnego, co jakiś czas, bez zbytniej nachalności wobec stwórcy upchniętego w tabernakulum, który miał zapewne większe zmartwienia niż zajmowanie się jego rachunkami, kredytami, kolejnym zawodem miłosnym, czy szwankujących co nieco zdrowiem.

Tak zbawienie! Wyobraź sobie dla Ciebie! – powiedział głos zza drzwi

– Ojej, ale to takie lastminyt specjalnie dla mnie? Czy? – Jan coraz bardziej martwił się w którą stronę idzie ta rozmowa, ostatnio czuł pewien dyskomfort zdrowotny, ale kładł to na karb zbliżającego się wieku średniego…

– Wiesz – usłyszał szept zza drzwi – w zasadzie to co robię jest zgodne z wolą twojego kościoła i namiestnika Boga na ziemi, obecnego na zdjęciu na klatce schodowej niejakiego Franciszka, daltego pukam do każdego dając propozycję skorzystania ze zbawienia. Co Ty na to?

– Ahaaaaaa… i co ja mam z tym niby zrobić? Zupy nie zrobię no nie? – zasępił się Jan wyraźnie, gmerając dużym palcem stopy w kapciu, wyraźnie mającym za sobą najlepsze czasy. Znów trzeba będzie zajrzeć do galerii po skórkowe kapcie w stylu zakopiańskim.

– Mam wrażenie, że nasza rozmowa schodzi na jakieś boczne tory, chodzę od drzwi do drzwi, kołaczę i chcę porozmawiać z ludźmi o powszechnej łasce a tu same dziwne pytania… – zwahał się gość

– …a na pewno nie jesteś jehowitą? – Jan wtrącił się nieco niecierpliwie –  Oni tak chodzą i o tym Bogu chcą rozmawiać, odsyłam ich ciągle do proboszcza, bo to nie na moją głowę. Matka mnie ochrzciła, ojciec posłał do komunii, potem bierzmowanie, do ślubu jestem gotowy, ale jakoś żadna kobita mnie na dłużej do siebienie przekonała. Takie rozmowy o Bogu, to nie na moją głowę. Słuchaj może idź do proboszcza, co?

– Janie, ale ja chciałem Tobie zaproponować zbawienie. Bóg wiedział zanim się urodziłeś, że będziesz super gościem, widział jak pomagasz w szkole innym, potem na studiach, że wspierasz kolegów w pracy, to dlatego Cię wybrał i chce Cię Janku mój drogi, nagrodzić za to wszystko. Do kościoła chodzisz, proboszcza przyjmujesz, nawet Tysiąclatkę masz w domu. Zbliża się koniec świata, czasy ostateczne i… – indagował wizytator

– …no nie wiem, na pewno nie jesteś jehowitą? Oni ciągle o tych dniach ostatecznych… – Jan wtrącił się starajac przypomnieć co to ta „tysiaclatka”, nieodmiennie kojarząca mu się ze szkołą podstawową, ale tej na pewno w domu nie miał.

– Słuchaj Janku, może byś mnie wpuścił? Głupio tak stać i kołatać, nie masz serca? A w kościele na spotkaniu ekumienicznym tak ładnie śpiewałeś „Barkę”, bądź Człowiekiem. – pokornie prosił gość

– No wiesz – Jan rozejrzał się po swoim mieszkaniu klasy średniej – w zasadzie niewiele mi brakuje, co brakuje to powinieneś wiedzieć, ale to twoje zbawienie to pewnie nie za darmo nie? – Janowi zaczęły świtać jakieś przebłyski z Biblii o młodzieńcu co nie chciał rozdać wszystkiego i nieco się zaniepokoił

– No wiesz, są pewne warunki, dalej musisz robić jak robiłeś, nie możesz popełnić grzechu śmiertelnego, no niby jest spowiedź, pokuta, komunia… Janku, no wpuść mnie, otwórz proszę drzwi do swego serca, a wcześniej do mieszkania jeśli mogę prosić – głos ewangelika zza drzwi był jakby nieco smutny, ale jednocześnie wydawał się nie tracić nadziei.

– Ale ja to wszystko już robię, proboszcz mnie ostatnio błogosławił nawet i jedzonko święcił i auto pokropił, mówił że z taką postawą na pewno zaznam zbawienia i Pańskiej łaski, a jak się postaram to i w czyśćcu za długo nie pobędę, nad czym wraz z sąsiadami i proboszczem podczas remontu dachu kościoła pracujemy – odparł wyraźnie zadowolony z siebie Jan.

– O właśnie ja w sprawie tej łaski, no właśnie chciałbym Ci ją zaoferować, za twoją pracę, zaangażowanie, z nadzieją, że będziesz to kontynuować i nie stracisz, wolałbym nie biegać ciągle po tych schodach, swoje lata mam – gość zdawał się być nieustępliwy

– A ty tam sam jesteś czy z żoną? – Jan postanowił zastosować podstęp logiczno-psychologiczny

– Sam, z jaką żoną? Znaczy w zasadzie to…. – głos nie dokończył gdyż w tym momencie przerwał mu Jan

– …może faktycznie nie jesteś jehowitą, oni zawsze parami chodzą. – głośno pomyślał gospodarz domu

– Ja głoszę twojego zbawiciela – wyszeptał głos zza drzwi

– Tego ukrzyżowanego? – spytał Jan roztropnie

– Tak, tego ukrzyżowanego za wszystkich. Za antychrysta i za Judasza też. On daje szansę na zbawienie wszystkim ludziom ale muszą dobrze wybrać. A jak nie mają wyboru to muszą przynajmniej żyć w zgodzie z sumieniem. Wtedy mesjasz przymknie oko na ich grzechy i siup do nieba ekspresowo…  – gość znowu musiał przerwać w pół zdania.

– Ależ ja już w to wszystko wierzę!… powiedział Jan nieco zbyt głośno – Proboszcz mówi, że ofiara krzyża za wszystkich jest za wszystkich ludzi ciągle spełniania, na każdej mszy powtarzana i sam pije jego krew i zjada jego ciało, że z tej ofiary i sakramentów będzie zbawienie. Wierzymy bracie niemal w to samo – uradował się jan

– Janie, masz piękne imię, może jednak mnie wpuścisz? Stoję u drzwi twych i kołaczę a ty się opierasz. – Janowi zdawało się, że słyszy coraz większą desperację w głosie interlokutora.

Za nowoczesnymi drzwiami, antywłamaniowymi, zapadła chwilowa cisza. W końcu Jan wzruszył ramionami, otworzył drzwi i wpuścił niespodziewanego gościa – ewangelika. Potem razem poczłapali kierunku 60 calowej plazmy, na której zaraz miał być emitowany film o objawieniu w Fatimie.

– Pomodlisz się ze mną? – Jan spytał gościa po filmie – „zanim przyszedłeś do mnie zmawiałem właśnie nowennę antykalwińską…”

– ja to znam! – raodśnie krzyknął gość.  Katolik i ewangelik ramię w ramię, po bratersku klęknęli do wspólnej modlitwy:

„Panie, dziękujemy ci, że nie jesteśmy jak ci biedni, zarozumiali kalwiniści, panie, urodziliśmy się z chwalebną wolną wolą panie; urodziliśmy się z mocą, dzięki której sami z siebie możemy zwrócić się do ciebie; i polepszyliśmy naszą łaskę. Gdyby wszyscy zrobili to samo z ich łaską, którą mamy my, mogliby wszyscy zostać zbawieni. Panie, wiemy, że nie czynisz nas chętnymi, jeśli sami nie chcemy. Dajesz łaskę każdemu; niektórzy tego nie polepszają, ale my to robimy. Jest wielu, którzy pójdą do piekła tak samo wykupieni krwią, co my; otrzymali tyle samo ducha; mieli taką samą szansę i byli tak samo błogosławieni jak my. To nie twoja łaska sprawiła, że się różnimy; wiemy, że zrobiło to bardzo dużo, ale to my zmienilismy bieg rzeczy; korzystalismy z tego, co nam dano, a inni nie – to jest różnica między nami a nimi”

Następnie odśpiewali hymn na cześć wspólnego zbawiciela

Uprzednia łaska woła tak: zbawienie w rękach mych
Decyzję by nawrócić się podjąłem aby żyć

Choć martwy ze mnie był tam gość u piekła leżąc bram
Znalazłem w sobie dobra dość by przyjść do boga sam

Arminiusz wskazał we mnie moc wytrwania w wierze mej
Więc by nie odpaść dzień i noc w bojaźni, strachu drżę

O, jakże dzięki, dzięki Mi za cudny wybór mój
Mą chwałą nie podzielę się zbawienia włożę strój

Pomagać bogu trzeba nam w soteriologii tej
Doktrynę rzymską w sercu mam Papieże cieszą się

Na pożegnanie bracia obiecali odwiedzać się wzajemnie. Raz na mszy, raz na nabożeństwie.W końcu jednoczył ich wspólny mesjasz, ich osobista wolna wola….

Obaj panowie nie słyszeli jak podczas śpiewu mieszkający piętro wyżej świadek Jehowy nucił razem z nimi.

Kurtyna

W rolach głównych udział wzięli:

2 Tym. 3:7 [ci, którzy] zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy.

Gość wyznający teologię Arminianizmu Jan wyznający teologię Rzymskiego katolicyzmu
1. Upodobanie i cel Boga, o których mówi Pismo Święte w nauce o wybraniu, polega na tym, że Bóg wybrał akt wiary, a także jej posłuszeństwo, jako warunek zbawienia. KKK 36 Święta Matka Kościół utrzymuje i naucza, że „naturalnym światłem rozumu ludzkiego można z rzeczy stworzonych w sposób pewny poznać Boga, początek i cel wszystkich rzeczy”. Bez tej zdolności człowiek nie mógłby przyjąć Objawienia Bożego. Człowiek posiada tę zdolność, ponieważ jest stworzony „na obraz Boży”
2. Chrystus przez swe zadośćuczynienie nie wyjednał dla nikogo zbawienia, ani wiary, przez którą to wiarę zadośćuczynienie Chrystusa ku zbawieniu jest skutecznie nabywane, lecz  nabył Ojcu wyłącznie prawo lub doskonałą wolę do ponownego zajmowania się człowiekiem, oraz wyznaczania nowych warunków, jakie Mu się podobają, którym posłuszeństwo zależy jednak od wolnej woli człowieka, aby stało się tak, by albo wszyscy albo nikt nie mógł wypełnić tych warunków. KKK 160 Aby wiara miała charakter ludzki, człowiek powinien dobrowolnie odpowiedzieć Bogu wiarą; nikogo więc wbrew jego woli nie wolno do przyjęcia wiary przymuszać” “Bóg wzywa ludzi, aby Mu służyli w Duchu i prawdzie; wezwanie takie wiąże ich w sumieniu, ale nie zmusza
3.  Prawdziwie wierzący i odrodzeni nie tylko mogą całkowicie i ostatecznie odpaść od usprawiedliwiającej wiary, a także od łaski i zbawienia lecz w rzeczywistości często odpadają od niej i są na zawsze zgubieni KKK 162 Wiara jest darem danym człowiekowi przez Boga. Ten nieoceniony dar możemy utracić.
4. Kiedy niektórzy zyskują przebaczenie grzechów i życie wieczne a inni nie, to różnica ta zależy od ich wolnej woli, która łączy się z łaską oferowaną bez wyjątku wszystkim KKK 166 Wiara jest aktem osobowym, wolną odpowiedzią człowieka na inicjatywę Boga, który się objawia.
5. Wiara, przez którą najpierw zostajemy nawróceni i z powodu której nazywani jesteśmy wierzącymi, nie jest dobrem ani darem danym nam przez Boga, lecz tylko czynem człowieka KKK 180 Wiara jest aktem ludzkim, świadomym i wolnym, który odpowiada godności osoby ludzkiej.
6. Bóg postanowił nie pozostawić nikogo w upadku Adama i w powszechnym stanie grzechu i potępienia, ani kogokolwiek pominąć w okazaniu łaski, która jest konieczna dla wiary i nawrócenia. KKK 432 Imię Jezus oznacza, że samo imię Boga jest obecne w osobie Jego Syna, który stał się człowiekiem dla powszechnego i ostatecznego odkupienia grzechów. Jest to imię Boże, jedyne, które przynosi zbawienie; mogą go wzywać wszyscy, ponieważ Syn Boży zjednoczył się ze wszystkimi ludźmi przez Wcielenie…
7. Skażony i naturalny człowiek może tak dobrze wykorzystać powszechną łaskę (rozumianą jako światło natury), bądź dary jakie mu wciąż pozostały po upadku, że może stopniowo, poprzez ich dobre wykorzystanie zyskać większą łaskę, to znaczy łaskę ewangeliczną, czyli zbawiającą, oraz samo zbawienie; i w ten sposób Bóg ze swej strony okazuje się zawsze gotowy do objawienia Chrystusa wszystkim ludziom, ponieważ wobec wszystkich stosuje wystarczająco i skutecznie środki konieczne do nawrócenia. KKK 847 …Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie
8. Prawdziwie wierzący i odrodzeni mogą zgrzeszyć na śmierć bądź przeciwko Duchowi Świętemu. KKK 1033 Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem „piekło”.
9. Straciwszy swe pierwsze odrodzenie można narodzić się, a nawet naradzać na nowo. KKK 1861 Grzech śmiertelny jest – podobnie jak miłość – radykalną możliwością wolności ludzkiej. Pociąga on za sobą utratę miłości i pozbawienie łaski uświęcającej,to znaczy stanu łaski. Jeśli nie zostanie wynagrodzony przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa i wieczną śmierć w piekle; nasza wolność ma bowiem moc dokonywania wyborów nieodwracalnych, na zawsze.
10.  Nieodrodzony człowiek nie jest ani naprawdę ani całkowicie martwy w swym grzechu, ani pozbawiony wszelkich mocy do duchowego dobra, lecz że może odczuwać głód i pragnąć sprawiedliwości i życia, i złożyć ofiarę skruszonego i złamanego ducha, który jest miły Bogu. KKK 1993 Usprawiedliwienie ustanawia współpracę między łaską Bożą i wolnością człowieka. Jej wyrazem ze strony człowieka jest przyzwolenie wiary na słowo Boże, które wzywa go do nawrócenia, oraz współdziałanie miłości z poruszeniem Ducha Świętego, który go uprzedza i strzeże
11. Łaska i wolna wola są częściowymi przyczynami, które razem wypracowują początek nawrócenia, i łaska ta, nie poprzedza działania woli, to znaczy że Bóg nie pomaga wystarczająco i skutecznie woli człowieka ku nawróceniu, dopóki wola człowieka nie zostanie poruszona i nie postanowi tego uczynić. KKK 2008 Zasługa człowieka u Boga w życiu chrześcijańskim wynika z tego, że Bóg w sposób dobrowolny postanowił włączyć człowieka w dzieło swojej łaski. Ojcowskie działanie Boga jest pierwsze dzięki Jego poruszeniu; wolne działanie człowieka jest wtórne jako jego współpraca

K. W.


Zobacz w temacie